Skandal w pałacu z burmistrzem w tle

 

Żukowski włodarz sobie podjadł, a sołtys z Przyjaźni nie zdążył, tak można by najkrócej skomentować skandal w Leźnie. O co konkretnie chodzi?

 

 

Poza osobami zaproszonymi nikt nie wiedział (i słusznie, po co drażnić pospólstwo i podatników zarazem), że tzw. uroczysta sesja Rady Miejskiej w Żukowie, zorganizowana z okazji ćwierćwiecza miasteczka, była przebieżką przed wyżerką z napitkami … przepraszam, przed bankietem zorganizowanym w leźnieńskim pałacu dla wybrańców pana burmistrza. Wygłodniali uczestnicy obchodów żukowskiego 25-lecia, jak ujrzeli suto zastawione stoły, szturmem zaatakowali półmiski.

 

Każdy coś tam dla siebie smakowitego upolował. Sołtysowi z Przyjaźni się nie udało. Nie dlatego, że nie dałby rady przepchać się do stołów, tak jak uczyniła to większość biesiadników, wszak jest słusznej postury. A zatem dlaczego? Bo go z dworu pana burmistrza wyp … no , jakby powiedziała pewna dama, jurorka „Tańca z gwiazdami”, Beata Tyszkiewicz. Oczywiście chodziło mi o słowo … wyproszono. A było tak.

 

Poza oficjalnym programem pierwszy włodarz Żukowa zorganizował również imprezę zamkniętą – gastronomiczną, w pałacu w Leźnie, żeby było godnie i okazale dla gości … wybranych. Skoro dla wybrańców, no to rozesłano imienne zaproszenia (na sesję i poczęstunek). Jedno z nich otrzymał sołtys Przyjaźni Krzysztof Krasowski. Po przybyciu w pałacowe progi pan Krzysztof został poproszony przez jednego z anonimowych „dżentelmenów” na bok. Po chwili usłyszał: – Proszę stąd wyjść, tutaj trzeba mieć zaproszenie. – Ale ja je mam, i to od burmistrza, odparł wyganiany sołtys. – Przykro nam, to jest impreza zamknięta, dlatego organizator kazał pana wyprosić.

 

 

fot-piotr-cackowski-skandal-z-burmistrzem-w-tle2

 

„Nie dla psa kiełbasa, nie dla prosiąt miód”

 

Doświadczając takiej uprzejmości, Pan Krzysztof podziękował i wyszedł z pałacu. Tak oto, wyrzucając sołtysa, upokorzono nie tylko jego, także mieszkańców Przyjaźni, którzy, jako lokalna społeczność, wybrali demokratycznie pana Krzysztofa na włodarza swojej miejscowości.

 

Później okazało się, że pan burmistrz rozesłał niemal identyczne zaproszenia na uroczystość jubileuszu 25-lecia Żukowa (m.in. radnym i sołtysom) z drobną, łatwą do przeoczenia różnicą. Na zaproszeniach dla „lepszych” był poczęstunek w pałacu, dla „gorszych” w Gimnazjum nr 2. Pan Krzysztof, nieświadomy tego podziału, wsiadł do samochodu jednego z radnych i w dobrej wierze przyjechał do Leźna. Co było potem, streściłem wyżej. Dodam jeszcze, że smakołykami w pałacu zajadały się również osoby, które nie miały żadnych zaproszeń. Dlatego może pan burmistrz, gospodarz miasta i gminy oraz leźnieńskiego bankietu, zechciałby uprzejmie wyjaśnić, co było rzeczywistym „powodem” wyrzucenia pana sołtysa?

 

Przypomina mi się tutaj opis wesela Macieja Boryny – bohatera „Chłopów” Władysława Reymonta. Narrator tej chłopskiej epopei opowiada, jak to na wesele najbogatszego gospodarza we wsi Lipce zaproszono najprzedniejszych mieszkańców: „Juści, że ani Kłęba, ani Winciorków, ni tych morgowych biedot nie było, ni tego drobiazgu, co po wyrobkach chodził. Nie dla psa kiełbasa, nie dla prosiąt miód”.

 

Piotr Cackowski

 

Tekst powstał na podstawie rozmów z sołtysem Przyjaźni i radnym – uczestnikiem bankietu w Leźnie.

Zdjęcia: pc (zamek w Kalmarze – Szwecja)

 

Skomentuj

Użytkownicy serwisu publikują swoje komentarze wyłącznie na własną odpowiedzialność. Portal Chwaszczyno.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść umieszczoną na łamach serwisu przez użytkowników. Drogi czytelniku szanuj innych opinie. Bądź odpowiedzialny za własne słowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.