Samorządowcy, rybacy i Kaszubi pojawili się w letniej rezydencji prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wizyta była raczej kurtuazyjna i bez fajerwerków. Okazją była druga rocznica zaprzysiężenia prezydenta.
Przedstawiciele wszystkich siedmiu gmin powiatu puckiego i starostwa jeszcze przed spotkaniem nie kryli, że – jak się uda – chcą spotkanie u głowy państwa wykorzystać „biznesowo”. Nikt wprawdzie nie liczył, że prezydent nagle sięgnie po pieniądze np. na remonty dróg, ale po cichu liczono m.in. na „dobre słowo” w zdobywaniu funduszy.
Tymczasem około dwugodzinna wizyta w helskiej rezydencji była dość skromna – goście praktycznie nie wyszli poza centrum konferencyjno-prasowe.
I nie obejrzeli słynnej wieży widokowej. – Ale to żaden problem, bo nie przyszliśmy zwiedzać, tylko rozmawiać – podkreśla starosta Wojciech Dettlaff.
Bronisław Komorowski z małżonką mogli za to liczyć na inicjatywę swoich gości. Ci m.in. opowiedzieli kaszubską legendę o rodnej mowie, którą przedstawił gawędziarz Józef Roszman. Tomasz Fopke przybliżył zaś kulturę regionu.
Prezydent zapewniał gości, że lubi przyjeżdżać na półwysep i do nadmorskiego powiatu. Ma tu bowiem wielu przyjaciół, których poznał m.in. podczas wizyt w Pucku – na rocznicach zaślubin z morzem. Zainteresował się też, jaki wpływ na liczbę turystów nad Bałtykiem ma dość słaba i kapryśna pogoda.
Jarosław Pałkowski, wiceburmistrz Helu, zaprosił prezydencką parę do odwiedzenia centrum miasta. – Choć ośrodek leży w granicach Helu, to państwo Komorowscy jeszcze u nas nie byli – przyznaje. – Zaproszenie zostało przyjęte. I to z chęcią!
źródło: dziennikbaltycki.pl